Data dodania: 07.09.2008 19:25
 


Prawda inaczej

Szanowny Panie!
Honor oficera nie pozwala na plamienie kłamstwem munduru. Pańskie niezaspokojone ambicje, wzięły jednak górę nad rozsądkiem, prawdą i rzetelnością.
W książce cytowanej od kilku dni w mediach, mówi Pan, insynuuje, opiniuje tylko z jednym „ale”, że nie przytacza Pan na to, żadnych dowodów. Co więcej sam Pan się przyznaje, że tych dowodów nie ma.
Był Pan nadzorującym to śledztwo przez dwa lata, co powinno wytrawnemu (jak sam Pan o sobie mówi) oficerowi pozwolić na przedstawienie zarzutów. Nie uczynił Pan tego.

Mimo, że od kilku lat, nie ma Pan żadnego wglądu w akta sprawy, dziś na łamach książki, rzuca Pan oskarżenia! Oskarża Pan mnie, żonę generała o to, że w dniu zabójstwa wszystkie swoje działania miałam podporządkowane zabójstwu (w książce str. 294). Nerwowość, chaos, irracjonalność zachowania – miały na to wskazywać. Oskarża mnie Pan (odsyłam znów do str. 295) i mówi, że po fakcie dowiedzieliście się, że z miejsca zbrodni wykradłam portfel i marynarkę męża. Żądam dowodów. Nie może ich Pan przedstawić! Ja to wiem, Pan i wszystkie inne służby. Ponieważ te czyny nie miały miejsca. Rzeczy męża zostały mi oddane przez Prokuraturę kilka lat po zabójstwie. Wszystkie te fakty można zweryfikować. Maja one odzwierciedlenie w aktach sprawy.

Dzisiaj mieni się Pan przyjacielem mojego męża. Pytam kto dał Panu moralne prawo, by tak się nazywać? Nigdy nie przekroczył Pan progu naszego domu! Nigdy nie wykazał Pan dobrej woli, by w tych trudnych chwilach być z nami! Osobami najbliższymi pańskiemu przyjacielowi! Czy tak zachowuje się przyjaciel? Nie życzę sobie aby kiedykolwiek padło z Pańskich ust, w kontekście mojego męża, słowo przyjaciel. W Pańskich ustach brzmi ono fałszywie.

Wdowa po generale